happysad - Ciało obce - Recenzja

4 comments
Dla mnie muzykę happysad już zawsze spowijać będzie mgła sentymentu. Sympatia do Kuby, Latawca, Dubina i Artura oraz szacunek jakim ich darzę pozostaną ze mną już na długo. Nawet, gdyby panowie pogubili się twórczo. Ostatnie lata funkcjonowania zespołu przynoszą nam utwory, które spotykają się zarówno z pochwałami jak i ostrą krytyką. Fani hs'u nie mogą pogodzić się z tym, że czas nie stoi w miejscu, i że nie każdy artysta chce spędzić swoje życie grając w kółko pętlę Am-Dm-Am i śpiewając o pluszowym misiu. Krytycy z kolei zaczynają zauważać, że kapela ze Skarżyska to dojrzali i naprawdę wartościowi goście. I choć normalnie napisałbym w tym miejscu coś w stylu "prawda leży gdzieś pośrodku", to dziś opowiem się po jednej ze stron. Nie stuprocentowo, nie bez zastrzeżeń i nie bez moralnych wątpliwości, ale najzwyczajniej w świecie nie widzę alternatywy. Pomimo świadomości, że ściągnę na siebie nieprzychylność co najmniej jednej osoby na moim świecie.
Recenzując ponad dwa lata temu Jakby nie było jutra pełen byłem nadziei, że happysad  odnajdzie w końcu to, czego szukał przez tyle lat. I cieszę się, że dziś mogę wypowiedzieć te słowa:
Panowie, dwa lata temu doceniliście moją pokraczną recenzencką twórczość wrzucając link na swoją tablicę. Dziś nadszedł dzień, w którym zamierzam Wam się odwdzięczyć. Bo, kurwa, zasłużyliście na to jak nigdy przedtem.

86%

happysad zagarnął mnie już singlem Nadzy na mróz. Tak naprawdę znalazłem w nim wszystko to, po co wracałem do ich muzyki na przestrzeni lat. Najzwyczajniej na świecie stanowił dla mnie syntezę wszystkiego co najlepsze. Był nie tylko przyjemny, ale i cholernie uspokajający. Był dokładnie tym, czego wielu z nas potrzebuje i czego wielu z nas oczekiwało po nowym albumie. Gdy tylko utwór pojawił się sieci wiedziałem, że Ciało obce będzie rewelacyjną płytą. I choć całość albumu znacząco różni się pod kątem klimatu od pierwszego singla, to zaskakująco dobrze domyka on całość. 
O tym, że happysad postanowił po raz kolejny wyskoczyć poza ramy świadczył z kolei drugi singiel. Dłoń to nie tylko cholernie energiczny utwór ale i dowód na to, że hs radzi sobie niemal w każdej konwencji. Dalej mamy Heroinę - jeden z najmocniej kopiących dupę kawałków, jakie panowie nagrali od lat. Jego najsilniejszą stroną jest nie tylko rewelacyjny tekst, ale także pełen przestrzeni miks. Fakt, klip podoba mi się średnio, ale nie ma to większego znaczenia.
A co dostajemy na całym albumie? Ano świadectwo niebywałej artystycznej dojrzałości. happysad nie próbuje już nikogo przekonywać, że sięga brodą ponad mikserski stół. Oni po prostu robią swoje. I wreszcie robią to niemal idealnie. Absolutnie rewelacyjne pozostają Medellin, Ciało obce, Idę oraz -1. I tak jak po premierze Jakby nie było jutra zarzucałem zespołowi, że próbuje coś na siłę udowodnić, to dziś stwierdzam, że materiał tworzący Ciało obce jest czymś zgoła innym. Sprawia bowiem wrażenie jednocześnie beztroskiego i przemyślanego. A taka artystyczna zwinność oznacza, że jest naprawdę nieźle.

Marne 14%

Nie obeszło się oczywiście bez paru utworów, które niespecjalnie mnie przekonały. O ile Długu oraz XXM słucha się jeszcze całkiem dobrze, to Czwarty dzień i Nie umiem kłamać wciąż nieco mnie męczą. Pomimo, iż w moim przekonaniu teksty Kuby są o wiele lepsze niż na poprzednim albumie, to jednak wspomniane utwory odbiegają poziomem od reszty. Zupełnie tak, jakby nie stał za nimi żaden konkretny pomysł. I mówię tu także o warstwie muzycznej, która zdaje się być pozbawiona polotu. Ale być może to tylko moje odczucie. Tak czy inaczej, zarzucić albumowi można niewiele. Większość elementów, które z początku zdają się być rysami na krążku, zyskują na atrakcyjności z każdą kolejną pętlą. Tak właśnie powinno to działać.

Techikalia

Miks stoi na naprawdę wysokim poziomie. happysad niezmiennie raczy nas miękkimi gitarami, które podkreślone zostały sporą, acz odpowiednią dawką pogłosu i reverbu. Miło jest także usłyszeć dobrze zmiksowaną elektronikę. Wszelkie arpeggiatory oraz syntezatory wplecione zostały pomiędzy częstotliwości z odpowiednim kunsztem i poszanowaniem dla całości. Urzekł mnie też sposób obróbki wokalu. Mam wrażenie, że zauważone przez słuchaczy zmiany w jego ostatecznym brzmieniu, to nie tylko zasługa realizatora, ale i Kuby. Wydaje mi się, że postanowił on nieco poeksperymentować i zdecydowanie wyszło to albumowi na dobre. Na łopatki rozłożył mnie riff w Ciele obcym, a beztroskie dźwięki -1 nadają całości niepowtarzalnego klimatu. Podoba mi się także pomysł złączenia wszystkich utworów w całość. Pozwala to słuchaczowi o wiele łatwiej odczytać intencje twórców i utonąć w falach dźwiękowych. Jeśli dorzucimy do tego fenomenalne teksty utworów takich jak Medellin, Heroina czy Nadzy..., to otrzymujemy majstersztyk. Pozwalając sobie na nieco prywatnych uwag stwierdzam, że jak zwykle brakuje mi na płycie basu. Spod czterech strun Artura dałoby się wyciągnąć nieco więcej, nieco ciekawszych partii. Podobnie sprawa ma się z pianinem. Partia w Heroinie brzmi bardzo dobrze, ale mogłaby mieć nieco więcej polotu. Ale to tylko gadanie niespełnionego instrumentalisty, więc nie bierzcie tego na poważnie.

Rozmontowany

Dokonaliście tego, panowie. Ciało obce bez wątpienia jest płytą, na którą czekaliśmy.
Owszem, znajdzie się na niej parę słabszych momentów, ale nikt nie jest idealny. Czy najnowszy album strąci z podium moje ulubione Ciepło/zimno? Tego nie wiem. Porównywanie obu krążków to jak porównywanie ananasa z łopatą. Niezależnie jednak od wyniku tego poznawczego starcia w mojej głowie, jedno pozostaje jasne: happysad udowodnił, że potrafi chwycić słuchacza za trzewia.


Ocena: 8/10

4 komentarze:

  1. Mnie akurat "Czwarty dzień" powalił i nie wyobrażam sobie płyty bez tego utworu, ogółem uważam, że płyta jest świetna i chłopcy dojrzeli, a ja razem z nimi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy odbiera tę płytę na swój sposób i to chyba najlepiej świadczy o twórcach :)

      Usuń
  2. A mnie męczy właśnie "dług" : jest strrrraszny, przerrrażający, wręcz obrzydliwy ! za to "1", "heroina"i "nadzy..."- przepiękne !

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Idę'' przypadło mi najmniej do gustu. ,,Czwarty dzień'', ,,Heroina'' i ,,XXM'' są za to najlepsze z tej płyty. Wiadomo, tyle zdań, ile słuchaczy :D Ciekawie się czyta to, co piszesz.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie, też coś napisałam o tej płycie :D
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń