happysad - Jakby nie było jutra - Recenzja

10 comments
Jakiś czas temu miałem okazję dzielić pokój w akademiku ze studentem informatyki. Od słowa do słowa, okazało się, że jest wieloletnim fanem happysad. Zanim pójdę, Jeśli nie rozjadą nas czołgi czy Taka historia sączyły się bezlitośnie z głośników jego odpicowanego laptopa co dnia. Tak się składa, że happysad również dla mnie stanowi przedmiot zainteresowań, choć dziś mam wrażenie głównie przez sentyment. Mimo to, na ich nowy album czekałem z niecierpliwością.
Gdy mój nowo poznany towarzysz studenckiej niedoli przesłuchał singiel Ciała detale, stwierdził ambitnie: To z trupami chujowe.
I właśnie to zdanie, jak żadne inne dobitnie pokazuje, smucąc mnie przy tym niezmiernie, jakimi ludźmi są fani hs'u.
Na artystyczne podwórko panów ze Skarżyska nawrzucano niezliczoną ilość gówna, ciskanego głównie przez rozedrgane emocjonalnie czternastolatki, które tkwiąc mentalnie w świecie pogardy i buntu, zasłuchują się w Marihuanie i Zielarze. Drugą podgrupą są właśnie osoby takie jak... student informatyki. Kiedyś dobrze grali, a teraz to jakieś badziewie.
Ta recenzja prawdopodobnie nie pojawiłaby się w ogóle, gdyby nie to, że nowy album happysad sprawia, że jednocześnie chcę go bronić i atakować, chwalić i krytykować, lubić i nie znosić.
 

Odcinam się

Od obu tych grup. Mimo, iż wyrosłem na tym samym gruncie, co chwasty nazywające się fanami hs. Słowa ostre, ale prawdziwe. Można być fanem starej twórczości zespołu, można tkwić w przeszłości i nie ma w tym nic złego. Sam wszak wolę nie ruszać się z czasów Parachutes i A Rush Of Blood To The Head w przypadku Coldplay, niż dopuszczać do świadomości istnienie utworów takich jak na przykład Princess of China.
Lecz bezmyślność i głupota są już niewybaczalne. Happysad od lat próbuje oderwać się od wizerunku targanych mało wyrafinowanymi emocjami chłopców z gitarami. Powodzenia tych starań dowodzi album Ciepło/zimno, który zresztą równie gęsto przyozdobiony został brązową mazią (cały czas mówię tu rzecz jasna o "fanach").
Panowie ruszyli z miejsca, zostawili za sobą pewien etap i bezsprzecznie rozwinęli się artystyczne. I nie wszystkim się to podoba. Ja natomiast cieszę się niezmiernie.

Za dużo

Pierwsze sesje z albumem, jak to zazwyczaj bywa w moim przypadku, nie przynosiły zbyt korzystnych dla happysad refleksji. Utwory, choć zbite w spójną całość, nie dawały nawet odrobiny przyjemności. A przecież o to chodzi w muzyce, prawda? Oczywiście poza realizowaniem się artystycznie członków zespołu.
Bo tu właśnie leży pies pogrzebany. Panowie z happysad z pewnością zrealizowali się twórczo nagrywając swój nowy album. Zresztą sami chętnie się do tego przyznają. Wszak nagrywali "jakby nie było jutra". Ale w moim odczuciu odrobinę się zagalopowali, choć nie wiem co dokładnie jest tego przyczyną. Tak silna, że aż destrukcyjna chęć oderwania się od niedojrzałego wizerunku? Przesadnie alternatywne zapędy? A może wieloletnia przyjaźń z Muchami rzutująca na ich twórczość.
Innymi słowy sprawa rozbija się o to, że mimo, iż poziom płyty jest wysoki, to całość jest przekombinowana.
Na siłę. Zbyt wyrafinowana. Przesadzona.
Na dodatek wszystko tonie w tekstach Quki, które po raz pierwszy zawiodły (nie po całości, ale jednak). Boli mnie to tym bardziej, że zawsze byłem bez reszty zafascynowany jego zdolnościami do tak zgrabnego, przewrotnego, a zarazem nietrącącego grafomanią tworzenia naszpikowanych znaczeniami wersów. Mistrzostwo osiągnięte na Ciepło/zimno, pogrzebał zbitkami typu "Opętane bańki mydlane" czy "Cały pocę się i chodzę, płonę, gorączka wściekła", które z czystym sumieniem mogę uznać za najgorsze wersy od czasów "Śmierdzących potem i żrących kiełbasę aniołów" Piotra Roguckiego.
Utwory Trzynaście i Są momenty takie pozwoliłem sobie określić jako regres progresem przykryty.

Ale zanim zmiotą mnie z powierzchni ziemi...

...ludzie, którzy Jakby nie było jutra uważają za niebywały postęp w twórczości happysad, pozwólcie mi coś wyjaśnić.
Ta recenzja nie jest recenzją negatywną. Zdaję sobie sprawę, że być może to nie mnie oceniać twórczość facetów blisko dwa razy starszych ode mnie. Może za młody jestem, za głupi, może nie rozumiem nowego kierunku, może po prostu jestem zbyt płytki, by trafnie zinterpretować wysoką sztukę. W mojej opinii jednak happysadowi powinęła się noga.
Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie: Jakby nie było jutra nie jest albumem złym. Nie bez kozery w końcu napisałem na wstępie, że każe mi on żywić do siebie sympatię. Dzieje się tak z kilku powodów.
Po pierwsze, mamy na płycie utwory takie jak Smutni ludzie, Ciała detale, Do szczęścia czy w końcu ~, które swą poetyckością, bezlitosną głębią i twardą dojrzałością nacierają na słuchacza niczym horda wściekłych psów, nie dając nawet szansy na odczucie czegokolwiek innego niż respekt.
Po drugie odwaga i determinacja członków. Wyrwanie się tak drastycznie z wizerunku, którego niewolnikami byli przez długie lata, godne jest podziwu.
Po trzecie świeżość. Polska scena muzyczna, nawet ta alternatywna, kuleje. Happysad czyni ją swym nowym albumem żywą, a zarazem daje do zrozumienia, że zawsze jest miejsce na coś nowego.
I wreszcie po czwarte, realizacja i instrumentarium. Brzmienia i progresje, choć czasem przesadnie udziwnione, sprawiają, że słuchanie Jakby nie było jutra jest przeżyciem wyjątkowym. Okraszone pogłosem gitary, miękkie syntezatory i nieszablonowe partie basu mimo wzajemnej odmienności, jak nic innego tworzą gładką i przyjemną całość.

Nic się nie stało

Happysad musiałby bardzo się postarać, żeby pozbawić mnie fascynacji do ich muzyki. Okres sprzed Mów mi dobrze obfituje w utwory, do których warto od czasu do czasu wrócić, by powspominać gówniarskie czasy. To co było później, to świadoma i co ważne dojrzała twórczość, w której o coś już chodzi. Swoją drogą nie bardzo rozumiem tych, co to twierdzą, że happysad dorósł i dowiódł tego właśnie najnowszym albumem. Moim zdaniem stało się to już nieco wcześniej.
Mimo swych wad, Jakby nie było jutra to album dobry. Nie rewelacyjny czy przełomowy, ale dobry.
Także panowie! Rozglądamy się, prostujemy to co się pogięło i do przodu. Ku chwale polskiej alternatywy!

Ocena: 5,5/10

 

10 komentarzy:

  1. Hej, nigdy, przenigdy nie wypowiadam się na żadnych forach, nie komentuję, nie oceniam. Nie wdałam się również w pyskówkę na facebooku HS. Ale ta recenzja... ta recenzja jest po prostu bardzo, bardzo dobra. Mimo, że dla mnie "Jakby nie było jutra" jest albumem rewelacyjnym i w niektórych kwestiach nie zgodzę się z Tobą, to bardzo podoba mi się Twoje podejście do tematu, świetnie ubrane w słowa, przemyślane, ukazujące Twój pogląd ale nie w sposób agresywny, lecz normalny, podparty dobrymi argumentami. Po prostu bardzo miło się tego czytało. Jestem w szoku, że wśród generalnego bluzgania bądź wychwalania, znaleźć można było tak wyważoną recenzję. Chyba będę częściej wpadać na tego bloga:) Pozdrawiam Cię gorąco, JZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ktoś chociaż trochę podziela moją opinię ;) Choć chyba bardziej cieszy mnie fakt, że spodobała Ci się sama recenzja. Ta opinia wiele dla mnie znaczy. No i oczywiście zapraszam częściej :)

      Usuń
  2. Recenzja trafna....duży plus za poszukiwanie czegoś nowego....czasem kilka niepotrzebnych muzycznych zakrętów, no ale jeśli ktoś nie zaczyna poszukiwać to nigdy nie znajdzie....HS próbuje....chwała im za to....następny materiał powali....zobaczycie

    OdpowiedzUsuń
  3. 100 % zgadzam sie z recenzją! to samo czuję do JBNJ za bardzo przekombinowana choć znośna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyjemnie czytało mi się te słowa. Inteligencja i klasa, uargumentowany subiektywizm. Świetna recenzja, myślę, że oddaje uczucia wielu prawdziwych (w domyśle dojrzałych) fanów. Brawo, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję recenzji, bardzo trafna, nareszcie ktoś to mądrze ubrał w słowa. Mam dokładnie takie same odczucia co do płyty. Album co prawda z początku wydawał mi się nie do słuchania. Dopiero później nauczyłem się go słuchać. Brawo dla chłopaków, że nie boją się pokazywać czegoś nowego, ta płyta jest przede wszystkim ich i dla nich, a to słychać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "słuchania, słuchać". Ale wszyscy wiedzą o co chodzi. Gratki jeszcze raz!

      Usuń
  6. Poczytajcie historie autora o pracy w call center:) ubawiłam się! Ma kolega dar do pisania:):) Pozdrawiam, JZ

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam sie z Twoja recenzja. Fajnie poczytac takie wywazone i przemyslane opinie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna recenzja, zgadzam się w wielu kwestiach. Podziwiam ludzi, którzy w tak dogłębny sposób potrafią wyrazić swoje odczucia co do danej rzeczy. Fantastycznie! Pozdrowionka :) A.

    OdpowiedzUsuń