Nienawiść i uwielbienie

zostaw komentarz
Pisząc bloga, którym dręczę czytelników od blisko dwóch lat, zawsze unikałem babrania się w problematyce społeczno-politycznej. Tematy funkcjonujące w przestrzeni publicznej, zwane gorącymi czy kontrowersyjnymi są czymś, co w mojej opinii nigdy nie powinno znaleźć się w tym miejscu. Nawet gdybym identyfikował się z jakąkolwiek ideologią czy partią polityczną nie pozwoliłbym przeniknąć poglądom do moich tekstów. Z prostej przyczyny - nie sądzę, aby kogoś one interesowały. Tematy aktualne nie intrygują mnie na tyle, by o nich pisać ale jest coś, co zdecydowanie znajduje się w centrum mojej uwagi i o czym mieliście okazję niejednokrotnie przeczytać. Tym czymś jest psychologia.
Psychologia próbuje wyjaśnić niewyjaśnione. Opisuje zachowania ludzi, które wymykają się spod naukowych praw. Niestety często wykorzystywana jest w sposób niewłaściwy, stając się tym samym orężem w dłoniach ludzi bezmyślnie obstających po jednej bądź drugiej stronie barykady. Barykady, którą ja obserwuję tylko i wyłącznie z boku. Spoglądam nań bezstronnym okiem, próbując poukładać sobie rzeczywistość, pojąć to, co jest przedmiotem sporu. Usiłuję zrozumieć motywy każdej z grup, jej sposób myślenia i w końcu argumenty, które niejednokrotnie oślepiają mnie swoją niedorzecznością. Ale bez względu na to do jakich wniosków dochodzę, nigdy nie opowiadam po którejkolwiek ze stron. Nie walczę, nie krzyczę, nie osądzam. Nie pozwalam by moja wizja świata stała się dla ignorantów przyczynkiem do etykietowania mnie jako człowieka; przypisywania mojego unikalnego sposobu myślenia do jakiejkolwiek wiary, ideologii, polityki.
Dlatego w trakcie czytania poniższego tekstu miejcie na uwadze dwie rzeczy. Po pierwsze - jestem przyszłym psychologiem, a to co przeczytacie to nic innego jak próba rozpatrzenia pewnego zagadnienia w sposób rzetelny i naukowy. Po drugie - ani jedno skreślone przeze mnie słowo nie może być uznane za wyraz mojej przynależności do którejś ze zwalczających się grup. Byłem, jestem i będę bezstronny. Moją religią są fakty.

Wstęp

Wraz z rozwojem nauki ewoluuje także otaczający nas świat, choć mam wrażenie, że niektórzy chcieliby aby te dwa procesy przebiegały całkowicie niezależne. To oczywiście niemożliwe. Postęp naukowy zawsze rzutować będzie na ludzi i środowisko, w którym żyją. Nie tylko za pomocą nowych technologii ale także poprzez modyfikowanie poglądów i panujących w nim norm. I o tyle, o ile w przypadku postępu technologicznego większość społeczeństwa ze względną łatwością przełamuje wewnętrzny opór związany z potrzebą utrzymania dotychczasowej wizji świata, o tyle w przypadku zmieniającego się systemu wartości i redefinicji niektórych pojęć jest już o wiele trudniej. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku osób starszych, które wykazują się niższą otwartością i równie niską tolerancją na zmiany. To właśnie te zmiany burzą misternie konstruowany przez lata obraz rzeczywistości i wywołują największą niechęć, a wręcz agresję. Zjawisko to ma swoje reperkusje, m.in. generuje konflikty społeczne i hamuje rozwój całej ludzkości. Dlatego najrozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się być ciągła otwartość na zmiany i gotowość do naginania zinternalizowanych schematów.
Pamiętam pewną rozmowę, która miała miejsce jeszcze w liceum. Zapytano mnie czy normy moralne powinny być niezmienne. Odpowiedziałem wtedy, że oczywiście tak, i poparłem to przykładem najcięższych przestępstw - gdzie bylibyśmy, gdyby morderstwo czy gwałt przestałby nagle być postrzegane jako niewybaczalne? Ale po chwili dyskusji doszedłem do odwrotnego wniosku. Gdyby normy rzeczywiście były niezmienne, to nasz świat wyglądałby równie źle - dalej topilibyśmy wiedźmy, palili heretyków i ucinali ręce drobnym rzezimieszkom. Padłem zatem ofiarą pewnej sprzeczności, z którą od setek lat borykają się społeczeństwa i która to sprzeczność niejednokrotnie prowadziła już do protestów, zamieszek, morderstw, a nawet wojen. To sprzeczność pomiędzy tradycją i nauką, wychowaniem i rozsądkiem, potrzebą stabilności i postępem.
Jedną z dziedzin życia, w której rzeczony postęp przejawia się nader intensywnie jest ludzka seksualność. Dookoła wrą dyskusje na temat homoseksualizmu, gender, tożsamości płciowej, kazirodztwa czy transseksualizmu. I to właśnie to ostatnie zjawisko stanowi temat niniejszego artykułu. Wybór ten jest nieprzypadkowy. Uważam, że sposób postrzegania osób transseksualnych, a także samego pojęcia, został w dzisiejszych czasach bardzo mocno wypaczony, zarówno przez jedną jak i przez drugą stronę sceny politycznej. Dlatego też postanowiłem wypowiedzieć się w tej kwestii i zaspokoić przy tym potrzebę obiektywnego wyjaśniania rzeczywistości. Liczę, że nieco naukowy ton Was nie odstraszy.

Definicja, podłoże teoretyczne

Pojęcie transseksualizmu jest wyjaśniane przez większość publikacji w podobny sposób. Według klasyfikacji ICD-10 jest to Pragnienie życia i uzyskania akceptacji jako osoba płci przeciwnej w porównaniu z własną, czemu towarzyszy zazwyczaj uczucie niezadowolenia z powodu własnych, anatomicznych cech płciowych oraz poczucie ich nieprawidłowości, a także chęć poddania się leczeniu hormonalnemu lub operacyjnemu, by upodobnić własne ciało tak dalece, jak to tylko możliwe do ciała płci preferowanej. Transseksualizm jest innymi słowy transpozycją (przesunięciem) płci psychologicznej w stosunku do płci biologicznej. W klasyfikacji DSM-IV zaburzenie to nazywane jest Zespołem Dezaprobaty Płci. Ponadto dzieli się ono na dwa typy: M/K i K/M. Dodatkowo transseksualni mężczyźni dzieleni są na typ androfiliczny (pragnienie bycia w związku z heteroseksualnym mężczyzną, którego pociąga kobieca natura osoby transseksualnej) i autogynefiliczny (pragnienie bycia w związku homoseksualnym z kobietą).
Transseksualizm, niezależnie od tego jaki rodzaj normy przyjmiemy za podstawę rozważań (statystyczna, społeczno-kulturowa czy teoretyczna) jest zaburzeniem. Nie należy zatem określać go mianem preferencji czy orientacji seksualnej. Jest on wynikiem nieprawidłowo przebiegającego procesu kształtowania się tożsamości płciowej. Zatem nazywanie go normą stanowi nadużycie z punktu widzenia posiadanej dzisiaj wiedzy z zakresu psychiatrii, psychologii czy seksuologii. Nie oznacza to jednak, że stanowi ono zaburzenie dające się utożsamić np.: z parafiliami (dawniej: dewiacjami). Omówione w dalszej części aspekty społeczno-kulturowe schorzenia, jego leczenie oraz charakterystyka stanu psychicznego osób transseksualnych powinny utwierdzić czytelnika w przekonaniu, iż wymaga ono odmiennej formy percepcji. Najpierw jednak należy zrozumieć przyczyny powstawania omawianego zaburzenia.

Etiopatogeneza

Przyjmuje się, że transseksualizm powstaje w wyniku współdziałania czynników biologicznych, społecznych i psychologicznych (tzw. model biopsychospołeczny). Rozwój psychoseksualny człowieka przebiega harmonijnie na dwóch płaszczyznach - biologicznej, począwszy od okresu płodowego, oraz psychicznej, związanej m.in. z nadaniem adekwatnego imienia i traktowaniem dziecka przez jego najbliższe otoczenie w określony sposób.
Płeć biologiczna dziecka wymusza niejako na środowisku rodzaj przekazów, w oparciu o które wykształca ono płeć psychologiczną. Chłopcy otrzymują do zabawy samochody, dziewczynki lalki. Od chłopców wymaga się siły i dominacji, od dziewczynek delikatności i uległości. Chłopcy ubierani są w spodnie, dziewczynki w spódniczki, itd. Jeżeli na którymś z etapów rozwoju wystąpi poważna rozbieżność między rolą narzuconą przez płeć biologiczną, a rolą jakiej oczekuje od dziecka środowisko bądź którą chciałoby ono pełnić, może dojść do sytuacji, w której dziecko odczuwa niezgodność pomiędzy wyposażeniem biologicznym, a identyfikacją psychiczną.
Wśród możliwych przyczyn kształtowania się Zespołu Dezaprobaty Płci wyróżnia się także nieprawidłową sekrecję (wydzielanie) hormonów płciowych w okresie płodowym, czyli testosteronu i estrogenu.
Próbę wyjaśnienia zjawiska transseksualizmu podejmują również zwolennicy psychoanalizy, którzy wskazują na nieprawidłowości występujące w którymś ze stadiów rozwoju psychoseksualnego (koncepcja freudowska) oraz podkreślają znaczenie teorii relacji z obiektem i psychologii self.
Z kolei podejście behawioralno-poznawcze skupia się na zjawisku uczenia się jednostki i jej fałszywych przekonaniach dotyczących sfery seksualnej, które mogą wpływać na proces kształtowania się tożsamości płciowej.
Podsumowując, etiopatogeneza omawianego zjawiska jest złożona i nie pozwala na jednoznaczne określenie przyczyn, co zresztą jest cechą charakterystyczną dla większości zaburzeń psychicznych. Niewątpliwie jednak ogromną rolę odgrywa tu czynnik środowiskowy i komunikaty przekazywane dziecku w trakcie jego rozwoju.

Leczenie

W zależności od nasilenia, formy i podłoża zaburzenia (często znaczenie poszczególnych czynników w jego genezie jest zróżnicowane, np.: w jednym przypadku dominują przyczyny biologiczne, a w innym społeczne) stosowane są odmienne metody leczenia.
Gdy w obrazie klinicznym czynniki biologiczne jawią się jako dominujące dla etiologii, stosuje się farmakoterapię. Natomiast gdy ważniejsze w kształtowaniu się zaburzenia zdają się być czynniki środowiskowe, można odwołać się do psychoterapii. Jednak niezależnie od pochodzenia, w większości przypadków jedyną formą leczenia transseksualizmu (usunięcia dyskomfortu psychicznego) jest operacja zmiany płci.
Postępowanie terapeutyczne prowadzące do takiego zabiegu przebiega według ściśle określonej procedury i trwa łącznie ok. dwóch lat. Wiąże się ono z licznymi badaniami psychologicznymi, oddziaływaniami terapeutycznymi, określeniem stopnia i charakteru dyskomfortu oraz oceną stanu psychicznego pacjenta przez niezależnych specjalistów. Osoba, która chce poddać się takiej operacji rozpoczyna terapię hormonalną, a następnie przez co najmniej rok odgrywa rolę właściwą dla płci biologicznej. Dopiero po tym czasie może ona poddać się właściwemu zabiegowi. W obecnej chwili uznaje się, że raz wykształcona tożsamość płciowa nie ulega zmianie, zatem zabieg taki zdaje się być, z punktu widzenia naukowego, jedynym wyjściem dla osób dotkniętych tym zaburzeniem.

Między tym co widzimy, a prawdą

Ten akapit będzie miał znacznie mniej akademicki charakter. Postaram się bowiem przedstawić najpopularniejsze mity na temat transseksualizmu (propagowane zarówno przez jego zwolenników jak i przeciwników), które stają się przyczyną błędnej jego percepcji:

  • Transseksualizm jest normalny.
Transseksualizm jest zaburzeniem identyfikacji płciowej, który, mimo pewnych podobieństw w zakresie etiologii, nie może być traktowany na równi z homoseksualizmem. Jest to zaburzenie wymagające leczenia i odpowiedniego postępowania terapeutycznego. Transseksualizm nie jest cechą ani normą - jest patologią.

  • Transseksualizm to fanaberia.
Osoby transseksualne z uwagi na odczuwany dyskomfort często dokonują aktów samookaleczenia i popełniają samobójstwa. Nienawiść do takich osób czy też lekceważenie ich przeżyć, wiąże się poniekąd z panującym wciąż w Polsce przekonaniem, że każde zaburzenie i każdy problem natury psychicznej jest tylko wymysłem osoby nim dotkniętej. Osoba, która gotowa jest przejść przez ciągnącą się latami terapię i bolesną operację, rzadko robi to dla fanaberii. Zaburzenie identyfikacji płciowej to nie zachcianka, a najczęściej poważne cierpienie.

  • Transseksualizm = transwestytyzm
Transwestytyzm jest zaburzeniem parafilnym, w którym mężczyzna odczuwa podniecenie podczas zakładania damskich ubrań lub dąży do okresowego zidentyfikowania się z płcią przeciwną. Nie odczuwa on potrzeby trwałej zmiany płci, tak jak ma to miejsce w transseksualizmie.

  • Transseksualizmowi nie towarzyszą inne zaburzenia
Osoby dotknięte Zespołem Dezaprobaty Płci wykazują w niektórych przypadkach zaburzenia parafilne (dewiacje), depresję, zaburzenia spostrzegania, zaburzenia osobowości czy skłonności samobójcze. Z uwagi na złożoną etiologię transseksualizmu nawet osoba, która przeszła operację zmiany płci, może nie być w stanie wypełniać pewnych ról społecznych. Nierzadko zaburzenie to funkcjonuje na wielu poziomach.

  • Transseksualizm jest powszechny wśród osób pochodzących z rozbitych rodzin
Jak wspomniałem jest to zaburzenie o bardzo złożonej etiologii. Nie ma jednoznacznej jego przyczyny, jak np.: brak ojca. Oczywiście zasadnym jest uważać, że brak któregoś członka rodziny wpływa na przebiegającą w niej komunikację, jednak nie istnieją potwierdzone empirycznie zależności pomiędzy tymi dwoma zjawiskami.

  • Każdy może zmienić płeć
Procedura kwalifikacji pacjenta do operacji zmiany płci jest żmudna, rygorystyczna i w praktyce niemożliwym jest aby osoba, która nie jest dotknięta Zespołem Dezaprobaty Płci mogła takiemu zabiegowi się poddać. Czasem pacjentowi może wydawać się, że odczuwa dyskomfort związany z odmiennością płci biologicznej w stosunku do psychologicznej, lecz tak naprawdę nie spełnia on kryteriów diagnostycznych transseksualizmu. Omawiana procedura jest skonstruowana w taki sposób, aby tylko ludzie odczuwający prawdziwe cierpienie z powodu zaburzenia mogli przejść właściwy zabieg.

Podsumowanie. Kontekst społeczno-kulturowy

W naszym kraju brakuje osób, które starałyby się zająć w kwestii transseksualizmu stanowisko obiektywne. Opinię publiczną kształtują w tym przypadku poglądy skrajne: transseksualizm jest normalny i transseksualizm to dewiacja. Ścierają się ze sobą osoby reprezentujące konserwatywny, ideologiczny i intelektualny beton oraz przewrotowcy zapatrzeni w mylnie rozumiane poprawność polityczną i tolerancję.
Tymczasem prawda leży pośrodku, choć wiem, że część z czytelników konkluzja ta doprowadziła w tym momencie do szału. Nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie o transseksualizm. Świat ma odcień szarości i bardzo rzadko obfituje w czerń albo biel. Osoby dotknięte Zespołem Dezaprobaty Płci to osoby chore, które potrzebują leczenia. Niestety najczęściej leczenie to wymaga od społeczeństwa aby zaakceptowało nową tożsamość chorego, ponieważ w innym przypadku nie przyniesie ono rezultatu. Z drugiej zaś strony, powinniśmy zapytać samych siebie, gdzie leży granica pomiędzy chorobą, a dewiacją?
Czy transseksualiści krzywdzą innych? Czy należy ich nienawidzić? Czy są normalni? Czy zjawisko to jest znakiem postępu czy też niebezpieczną próbą rewolty moralnej prowadzącej do porzucenia wartości i tradycji?
Odpowiedzi jest wiele, bo wiele jest pytań. Każdy po przeczytaniu tego tekstu powinien zdecydować sam. Jedno jest pewne: w kwestiach takich jak ta, nie wystarczy nam jedno spojrzenie, fakt, opinia. Transseksualizm to jedno z zagadnień, które wymaga od nas wiedzy, cierpliwości i umiejętności obiektywnego myślenia. Otaczający nas świat zmieniał się, zmienia i będzie się zmieniać. Musimy tylko rozpoznać, które zmiany są tymi właściwymi. A to jest niestety cholernie trudne.

Bibliografia:
  1. Cierpiałkowska L. Psychopatologia, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2014
  2. Seligman M., Walker E., Rosenhan D., Psychopatologia, Zysk i S-ka, Poznań 2003
  3. Pużyński S., Wciórka J., Klasyfikacja zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania ICD-10, Uniwersyteckie Wydawnictwo Medyczne Vesalius, Kraków - Warszawa 2000
  4. Wciórka J., Kryteria diagnostyczne według DSM-IV-TR, Urban & Partner, Warszawa 2008
  5. Bilikiewicz A., Psychiatria. Podręcznik dla studentów medycyny, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2006

0 komentarze:

Prześlij komentarz