Reflektor (III) - Psycholog, psychiatra i psychoanalityk wchodzą do baru...

1 comment
Wokół zawodu psychologa krąży wiele mitów. Część z nich ma charakter stereotypów, część nieszkodliwych (acz przesadnie uproszczonych) schematów poznawczych, a część wyssanych z palca bredni. Niektóre z nich nie wywołują u mnie większych emocji, inne zaś, bezrefleksyjnie powielane przez otoczenie, doprowadzają mnie do szału. Zanim jednak przejdę do sedna, pozwólcie mi na małe wyjaśnienie.

Nie należę do ludzi ślepo i bezwarunkowo zapatrzonych w dziedzinę jaką zdecydowałem się zgłębiać za pośrednictwem kulejącego w tym kraju systemu szkolnictwa wyższego. Nie rozpowiadam dookoła jaka to psychologia jest niesamowita, uniwersalna, przydatna, przyszłościowa, etc. Bez wątpienia należę do grona pasjonatów, ale jestem także realistą. Zawsze staram się unikać ciskania ludziom po twarzach fachową terminologią czy też wyjaśniania zawiłości tegoż zawodu, z tego samego powodu dla którego nie chciałbym aby ktoś robił to samo mnie, np. w przypadku zawodu górnika. Psychologia jest dziedziną rozległą, a co za tym idzie ścieżki zawodowe jakie oferuje po zakończeniu studiów są bardzo zróżnicowane. Również fakt, że przenika się ona z wieloma innymi naukami powoduje, że granice pojęcia psycholog często rozmywają się i pozostają nieuchwytne dla niewtajemniczonych. Większość z nich zadowala się jakimś wybranym schematem. Dla jednych psycholog równa się terapeuta, dla innych psychoanalityk, dla jeszcze innych psychiatra. W języku potocznym funkcjonuje szereg określeń, które używane są zamiennie i jest to zjawisko całkowicie normalne. Z tym samym borykają się ratownicy nazywani doktorami czy nauczyciele nazywani profesorami. Tak już po prostu jest. Tak więc naiwnym i przede wszystkim niesprawiedliwym jest wymaganie od ludzi, którzy zajmują się na co dzień swoim własnym życiem zawodowym aby znali każdy niuans związany z nazewnictwem panującym w środowisku psychologów.

Dlatego chciałbym, abyście potraktowali poniższy tekst jako próbę klaryfikacji nieostrej terminologii, a nie wyraz frustracji zafiksowanego na najlepszym kierunku z możliwych studenta, który intelektualizując swoje kompleksy i wątpliwości co do wartości rynkowej wykształcenia psychologicznego, stara się za wszelką cenę ratować swoje tonące ego. Podejdźcie do tego jak do sposobu na poszerzenie horyzontów i wzbogacenie informacji o otaczającym Was świecie. Trochę nadprogramowej wiedzy jeszcze nikogo nie zabiło. Nie mogę Wam niczego obiecać, ale postaram się zachować obiektywizm i unikać wynoszenia mojej dziedziny ponad resztę.

Psycholog

Tym tytułem pochwalić się może wyłącznie absolwent jednolitych pięcioletnich studiów magisterskich na kierunku psychologia, niezależnie od tego jaką wybierze specjalność. W dniu otrzymania dyplomu zyskuje kilka uprawnień, jak np. przywilej kupna testów i innych narzędzi psychologicznych w Pracowni Testów Psychologicznych, możliwość ubiegania się o członkostwo w Polskim Towarzystwie Psychologicznym czy też rozpoczęcia kariery naukowej. Zachowując jednak chłodny obiektywizm należy zaznaczyć, że na tym tak naprawdę sielanka się kończy.
W obecnej sytuacji na rynku pracy osoba, która posiada dyplom psychologa może oczywiście rozpocząć własną działalność, jak np. wiecznie popularne pracownie zajmujące się badaniami kierowców, mundurowych czy osób starających się o zezwolenie na posiadanie broni. W teorii również może pracować w szeregu placówek państwowych, jak chociażby urzędy pracy, MOPS-y, szkoły, szpitale, poradnie psychologiczne, domy dziecka, poprawczaki, więzienia, jednostki wojskowe, pogotowia opiekuńcze, itd. W praktyce jednak, o czym zresztą już kiedyś wspominałem, rynek wypchany jest po brzegi. Względnie nową i dynamicznie rozwijającą się dziedziną są działy zasobów ludzkich w korporacjach czy też personalni trenerzy, przy czym osobiście nie znoszę tego zastosowania wiedzy psychologicznej. W zależności od wykonywanej pracy, bycie psychologiem może być warunkiem koniecznym bądź znaczącym dla pozostałych funkcji. Określenie to jest bardzo szerokie i stanowi niejako podstawę dla pozostałych. 

Psychiatra

Termin ten najsilniej skontrastowany jest z psychologiem i większość laików poprawnie je różnicuje, choć mam wrażenie, że nie do końca zdają sobie sprawę z kryteriów, na podstawie których tego dokonują. Zamieszanie dotyczące błędnego nazewnictwa często wynika z karmienia ludzi niespójnym i nieadekwatnym tłumaczeniem angielskiego słowa shrink mogącego, w zależności od kontekstu, opisywać zarówno psychologa jak i psychiatrę. Tymczasem najtrafniejszym przekładem będzie w tym przypadku psychoterapeuta, do którego to przejdę w dalszej części tekstu.
Myślę, że dla większości różnica między psychologiem a psychiatrą jest względnie oczywista. Psychiatra jest absolwentem szkoły medycznej. Innymi słowy ma tytuł lekarza medycyny ze specjalnością z psychiatrii. Poza tym istnieje kilka zasadniczych różnic w praktyce zawodowej. Psychiatra to osoba, która zajmuje się chorobami psychicznymi, tymczasem psycholog zajmuje się głównie zaburzeniami. Rozróżnienie to jest nieco uproszczone, ale dość wiernie oddaje stan rzeczy. Psychiatra rozpoznaje jednostki chorobowe i podejmuje odpowiednie kroki związane z ich leczeniem - stosuje farmakoterapię, zleca zabiegi, badania i różnego rodzaju procedury diagnostyczne. O wiele częściej spotyka się z uszkodzeniami organicznymi, które przekładają się na procesy psychiczne (choroby degeneracyjne, demencja, patologia ośrodkowego układu nerwowego). Najważniejsza różnica dotyczy w tym przypadku zakresu wiedzy anatomiczno-medycznej i uprawnień - w obu przypadkach są one większe niż u psychologa. Jednak jest to asymetria obustronna. W każdym szpitalu (nie tylko psychiatrycznym) musi znajdować się stanowisko psychologa, posiada on bowiem narzędzia i wiedzę, których nie posiadają psychiatrzy. Zadaniem psychologa współpracującego z psychiatrą jest wykonywanie testów psychologicznych, szacowanie zdolności intelektualnych chorego, jego poczytalności, stopnia rozwoju psychospołecznego, ogólnego stanu psychicznego czy diagnozowanie zaburzeń zachowania i osobowości. Innymi słowy psycholog bardziej zajmuje się tym, co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka i co nie pozwala opisać się za pomocą zero-jedynkowych (nozologicznych, ilościowych) kategorii diagnostycznych, natomiast psychiatra pracuje w oparciu o klasyfikacje chorób (ICD-10 i DSM-IV/V). Mimo to, kompetencje tych dwóch specjalistów często się przenikają.

Psychoterapeuta

Psychoterapeuta to osoba zajmująca się diagnozą, przepracowaniem i leczeniem/usunięciem zachowań, patologii, uzależnień czy zburzeń uniemożliwiających poprawne funkcjonowanie psychiczne i/lub społeczne jednostki. Może pracować w kontakcie indywidualnym lub z grupą. Psychoterapeutę od psychologa różni to, że aby zostać tym pierwszym poza studiami (najlepiej ze specjalnością z psychologii klinicznej) należy ukończyć dodatkowo szkolenie psychoterapeutyczne z superwizją (nadzorem), którego czas trwania waha się od kilku miesięcy do kilku lat, a cena od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych, w zależności od ośrodka, dziedziny i zakresu nabytych umiejętności.
Psychoterapeuta to ten, którego najczęściej widujecie w filmach, serialach czy o których czytacie w książkach. Własny gabinet, fotel bądź kozetka, wypytywanie jak minął dzień i w czym tkwi problem? No i oczywiście kasa. Od kilkudziesięciu do kilkuset złotych za wizytę w zależności od problemu i specjalności. Nie można oczywiście zapominać o terapeutach pracujących w tzw. grupach wsparcia czy ośrodkach uzależnień. Oni mają nieco gorzej.
Choć konieczność posiadania dużych zasobów, zarówno finansowych jak i czasowych potrafi odstraszyć, to jest to chyba marzenie większości studentów psychologii (z doświadczenia wiem, że studentki marzą o nieco innej drodze zawodowej). W zależności od polityki ośrodka kształcącego, do studium psychoterapeutycznego mogą przystąpić także lekarze medycyny, pedagodzy czy nawet pielęgniarki.
Istnieje także dyskretne rozróżnienie między psychoterapeutą a terapeutą. Terapeuta to osoba, która nie ukończyła studium psychoterapii. Może być nim osoba, która nie ukończyła także psychologii ale za to przeszła np. szkolenie z zakresu terapii uzależnień.

Psychoanalityk

Ostatnie pojęcie jest silnie związane z psychoterapeutą. W zasadzie psychoanalityk to pewien specyficzny rodzaj psychoterapeuty. Żeby zrozumieć tę różnicę należy zgłębić pewien podział.
Psychoterapia jako taka może być prowadzona według różnych kanonów/paradygmatów. Najbardziej znanymi są paradygmat poznawczo-behawioralny i psychodynamiczny. I to właśnie ten ostatni, nazywany także psychoanalitycznym, stanowi oś teoretyczną na jakiej opiera się psychoanalityk w swojej pracy. Psychoanaliza bywa także nazywana psychologią głębi, a jej ojcem jest znany większości z Was Zygmunt Freud. Opiera się ona na założeniu, że w umyśle każdego człowieka istnieją pewne nieuświadomione obszary zawierające wspomnienia i motywy, które kierują naszymi zachowaniami.
Psychoanalitycy często stają się bohaterami żartów i prześmiewczych scenek filmowych. Z tą swoją hipnozą i wypartym kompleksem Edypa stanowią do tego idealny materiał. Choć daleki jestem od takich uogólnień, to jednak ich filozoficzne, ulotne i nieempiryczne podejście kompletnie mnie nie przekonuje. Koncepcja jest dość ciekawa ale stosowanie jej w praktyce... Cóż, nie ma co być złośliwym. Jestem zdecydowanym zwolennikiem terapii poznawczo-behawioralnej i szczerze mówiąc nie zgłębiałem zbyt obszernie zastosowań paradygmatu psychodynamicznego w praktyce, więc nie będę się wymądrzał. Istotnym jest, że to właśnie ta, wydawałoby się dyskretna różnica, stanowi granicę między psychoterapeutą a psychoanalitykiem.

Psychologiczna brać

Choć różnią się tytułami, umiejętnościami, podejściem i metodami to wszyscy mają ten sam cel: prostować skrzywione umysły. Każdy z nich robi to na swój sposób i w różnych okolicznościach, ale ostatecznie uzupełniają się wzajemnie. A kiedy ja stanę się pełnoprawnym członkiem tego zacnego towarzystwa podejmę swoją decyzję i wybiorę upatrzoną ścieżkę. Oby tą właściwą.

1 komentarz:

  1. Mi również czasami zdarzy się wizyta u psychologa, ale to dlatego, że chcę sobie parę kwestii wyjaśnić. Jakiś czas temu również czytałam na stronie https://dolnyslask24h.pl/8750/teorie-spiskowe-psycholog-o-tym-dlaczego-w-nie-wierzymy-i-do-czego-nam-sluza/a.html jak wygląda kwestia teorii spiskowych i dlaczego tak wiernie w nie wierzymy.

    OdpowiedzUsuń