Co robić na sygnał czerwona rakieta? (Część I)

zostaw komentarz
Nie dla wszystkich wakacje to czas wypoczynku. Mnie na przykład ustawowych trzech miesięcy lenistwa pozbawiła konieczność znalezienia sobie krótkoterminowego miejsca pracy, które zapewniłoby mi przypływ gotówki, tak pożądany przez dumnych reprezentantów studenckiej społeczności.

Moje poszukiwania nie trwały długo, bowiem już po kilku dniach los z nadzieją rzucił mnie w objęcia sieci komórkowej, nazwijmy ją na potrzeby artykułu Minus.

Minus stał się ostatnio znany za przyczyną nienawiści jaką zupełnie bez powodu zdaje się darzyć kibiców siatkówki. Ponadto z rozpędem i właściwym sobie brakiem gracji wdziera się także na rynek usług bankowych, energii elektrycznej, a niebawem może i paliwa rakietowego. Ale czemu właściwie o tym piszę?
Nie ma bata – każdy z nas miał kiedyś do czynienia z konsultantem telefonicznym. Doświadczenia mamy zróżnicowane, ale z pewnością barwne. Praca w callcenter jest dla mnie pierwszym poważnym doświadczeniem na drodze kariery zawodowej. I jako że ma charakter tymczasowy, doszedłem do wniosku, że idealnie predysponuje mnie do wydania obiektywnej opinii, jak tak naprawdę sprawy się mają z tą całą telefoniczną obsługą klienta.

Sama tymczasowość jest tu kryterium szalenie istotnym, ponieważ ani nie pozwala mi zanadto zidentyfikować się z firmą, ani też jej znienawidzić. Zatem cały ewentualny subiektywizm, otrzymuje kopniaka w szczękę i zamroczony uderza o deski. Zanim jednak przejdę do rzeczy, kilka słów wyjaśnienia.

Moja praca polega na obsłudze tzw. klienta lojalnościowego. Jako pracownik czasowy zostałem oddelegowany do wspierania zamykanego w tym momencie programu, pozwalającego na zbieranie punktów i wymianę ich na nagrody. Piszę o tym, bo choć uważam, że blisko trzy miesiące pracy w tej firmie w pełni upoważnia mnie do wydania opinii (pomijając już fakt, że nikt nie jest mi w stanie tego zabronić), to zależy mi, na zgrabnym uniknięciu ciskanych we mnie hejtów. Pracuję tam krótko, to fakt. Moje tygodniowe szkolenie, po którym rzucono mnie na słuchawki, obejmowało jakieś 5% z tego, co pracownik DOKu musi przyswoić w czasie blisko czterech miesięcy nauki. A więc uprzedzając oskarżenia o niekompetencję i bezpodstawne pomówienia, zapewniam, że wiem co mówię, i że nie zamierzam rzucać w nikogo łajnem. Jedyne co mną kieruje, to chęć przedstawienia Wam kwestii wszystkowiedzących klientów i natrętnych konsultantów z nowej strony. A nuż skrobnę przez przypadek coś wartościowego.
Zaznaczam, że tekst poniżej jest skondensowaną wersją tego, co w przeciągu kilku miesięcy usłyszałem w rozmowach z wieloletnimi pracownikami, na szkoleniowych odsłuchach bądź też przez ściankę.

Pan tego nie przyzna, bo pana nagrywają

 

Prolog

Na twojej fakturze, ni z gruchy, ni z pietruchy pojawiają się dwie stówy opłaty za usługę, której nie zamawiałeś i której nie chcesz. W nadziei na szybkie i polubowne załatwienie sprawy wykręcasz czterocyfrowy (oczywiście płatny) numer operatora. Czekasz.

Rozdział I

Mija 5, 15, 20, 30 minut i w końcu zamiast wkurwiającej do granic możliwości muzyki w słuchawce rozbrzmiewa profesjonalne i entuzjastyczne Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

Rozdział II

Zanim będzie Ci dane wyjaśnić, czemu właściwie ośmielasz się dzwonić, odpowiadasz na szereg pytań o imię i nazwisko, adres, hasło, Superkod, imię matki, numer buta i długość przyrodzenia, tylko po to, by dowiedzieć się, że niestety nie przeszedłeś poprawnie identyfikacji, bo: sama godność nie wystarczy, adres jest nieaktualny, hasło wygasło, Superkod, jak każdy normalny człowiek zagrzebałeś w stercie dokumentów, jesteś adoptowany, a w ogóle, to masz małego.  Konsultant informuje Cię, że zgodnie z procedurą, nie może uzyskać już dostępu do konta abonenckiego i prosi o ponowny kontakt. Rośnie Ci ciśnienie, acz idąc za radą Harlana Cobena, zachowujesz spokój.

Rozdział III

Unbelievable! Nie dość, że tym razem czekałeś tylko 10 minut, to jeszcze udało Ci się poprawnie przejść identyfikację. Wysłuchujesz szeregu idiotycznych formułek i propozycji ustalenia nowego Superkodu, po czym zniecierpliwiony przechodzisz do rzeczy. Opisujesz sytuację napotykając na brak zrozumienia i mur niekompetencji. Masz wrażenie, że po drugiej stronie siedzi średnio rozgarnięty jeleń o potencjale intelektualnym pączka. Zaczynasz poważnie się stresować i czujesz jak z wolna opanowuje Cię złość. Gdy słyszysz: W celu wyjaśnienia tej kwestii przełANczam pana do działu Nie chce mi się/Za dwie minuty mam lunch, próbujesz protestować, lecz nim zdążysz coś z siebie wykrztusić, przestrzeń wokół Ciebie znienacka wypełnia znajoma już muzyka.

Rozdział IV

Po kolejnych 15 minutach, napięty niczym przęsło mostu Golden Gate, słyszysz znów ludzki głos. Tym razem nie dasz się przełączyć. Zanim wyjaśnisz o co chodzi, rzucasz w konsultanta opryskliwym komentarzem. Niech wie.

Rozdział V

Usługa o której mówisz jest aktywna, bo, jak twierdzi osoba po drugiej stronie słuchawki, dobrowolnie ją zamówiłeś. Jak, kiedy, gdzie? – pytasz, by usłyszeć: Proszę o chwilę cierpliwości, zawieszę połączenie, proszę się nie rozłączać. I znów muzyka.

Rozdział VI

Po kolejnych bezczynnych minutach słyszysz, że usługa została aktywowana podczas ostatniego telefonicznego przedłużania umowy. Oczywiście odbyło się to obligatoryjnie, no ale przecież po miesiącu należało wysłać jakąś idiotyczną komendę SMS, składającą się z 30 znaków, by bez konsekwencji to badziewie wyłączyć. Koleś po drugiej stronie twierdzi, że otrzymałeś przypomnienie o dezaktywacji, ale twoja skrzynka jest pusta.

Rozdział VII

Zaczynasz rzucać oskarżeniami o brak kompetencji i żądasz wysłania reklamacji w celu cofnięcia niesłusznie naliczonej opłaty. Po krótkiej przepychance słownej, zostajesz  ponownie zawieszony na czas napisania przez konsultanta reklamacji.

Rozdział VIII

Gdy wracasz do rozmowy, pozornie odbudowany przez czas oczekiwania spokój, burzy informacja, że Nasza sieć ma na rozpatrzenie reklamacji 30 dni roboczych. No kurwa twoja mać. To po to wisisz na telefonie od godziny, stresujesz się i tracisz pieniądze na połączenie, którego nie musiałbyś wykonywać, gdyby nie to całe złodziejstwo, żeby czekać jeszcze 30 dni? Przestajesz nad sobą panować. Zaczynają padać ostre słowa.

Rozdział IX

Kiedy słyszysz: Proszę pana, proszę się uspokoić, bo będę zmuszony się rozłączyć, żądasz rozmowy z przełożonym. Uzyskawszy informację, że niestety nie ma takiej możliwości, prosisz o nazwisko i numer służbowy młodego człowieka po drugiej stronie.

Epilog

Nie podarujesz im tego. Rozłączasz się i rzucasz w nerwach słuchawką. Mimo niezadowolenia z usług, przez kolejne sześć lat jesteś klientem sieci. Nie będziesz się przecież kopał z koniem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz