Świat jest prostszy, gdy gardzisz pedałami

zostaw komentarz
Targają mną ogromne wątpliwości, czy pisanie niniejszego tekstu ma w ogóle sens. Przyczyn jest jak zwykle kilka.
Po pierwsze świetnie zdaję sobie sprawę, że podobnych wypocin znajdziecie w internecie setki, jeśli nie tysiące. Temat, który poruszam jest już oklepany i nadgryziony został z każdej możliwej strony. Doczekał się nieskończonej ilości analiz, zarówno naukowych jak i tych bezwartościowych. Stąd dzielenie się ze światem kolejną opinią, zdaje się być nieuzasadnione - i tak nie zostawi ona po sobie większego echa.
Po drugie, nie łudzę się, że uda mi się cokolwiek zmienić w sposobie myślenia tej części społeczeństwa, która homoseksualistów nienawidzi. Poza tym, wcale mi na tym nie zależy, gdyż osoby homo po prostu mnie nie interesują. Z każdej strony wylewa się na nich hektolitry pomyj, bądź wręcz przeciwnie, wynosi się ich na piedestał. I co? 
I gówno. Ani mnie to grzeje, ani ziębi.  Nie mam homoseksualnych znajomych (a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), ani nie spotkałem na swojej drodze prawdziwych bojowników o normalność. Nie jestem w żaden sposób związany ani ze środowiskami prawicowymi, ani też LGBT.
Po trzecie, istnieje prawdopodobieństwo, że część czytelników postanowi bezmyślnie pieprznąć mi w czoło dowolnie wybraną etykietką. To oczywiście nie wywrze na mnie większego wrażenia, ale skoro już dzielę się z Wami swoją opinią, to zależy mi na tym, aby być dobrze zrozumianym. A nic nie irytuje bardziej niż mylna percepcja twojej osoby.
Po czwarte, moje słowa nie będą proste. Nie znajdziecie tu jednoznacznych argumentów popierających którąkolwiek ze stron, a jedynie moje własne zdanie. I to budzi we mnie największe obawy, bo w końcu co kogo obchodzą poglądy jakiegoś niedouczonego studenciny?
Inteligentny czytelnik błyskawicznie domyśli się, że tekst ten ma związek z tęczowymi profilówkami i decyzją jakiegoś sądu w państwie odległym o kilka tysięcy kilometrów. Homoseksualiści doczekali się setek opracowań naukowych, milionów debat, kłótni i teorii. Dlatego moje słowa przemkną zapewne niezauważone.

Nie mam zamiaru przepisywać artykułów naukowych ani popierać swojego stanowiska pracą doktorską jakiegoś homofobicznego dziada, ewentualnie wywiadem z radną sejmiku wojewódzkiego z ramienia Ruchu Palikota. Postaram się natomiast wyjaśnić Wam, we względnie przystępnych słowach, co sądzę na temat homoseksualizmu i czym on tak naprawdę dla mnie jest.
Jako człowiek myślący nie mam wątpliwości, że rozwijaniu się u jednostki popędu skierowanego na osoby tej samej płci towarzyszą pewne specyficzne okoliczności. Mam tu na myśli występowanie czynników genetycznych, psychicznych i społecznych, których proporcje zależne są od przypadku. Nie istnieje jedna przyczyna rozwoju orientacji homoseksualnej. Jest ona rezultatem interakcji środowiska zewnętrznego i wewnętrznego.
Homoseksualizm nie jest normą, zarówno pod kątem statystycznym jak i społeczno-kulturowym. Jest zachowaniem występującym w mniejszości, sprzecznym z ludzką naturą i stojącym w opozycji do teorii ewolucji. Jeszcze w latach osiemdziesiątych był oficjalnie uznawany za dewiację.

Zachowania homoseksualne nie są i jeszcze długo nie będą akceptowane przez nasze społeczeństwo. Z jednej strony jest to rezultat bardzo niskiego poziomu tolerancji oraz otwartości, a z drugiej faktu, że dla większości ludzi seks pomiędzy osobami tej samej płci jest po prostu odrażający. Odczucie to jest od nich niezależne i całkowicie automatyczne, ponieważ kłóci się z konceptem relacji międzyludzkich jaki wpojono im w dzieciństwie. Widok dwóch całujących się facetów jest niezgodny ze zinternalizowanym schematem, odstaje od dotychczasowego obrazu świata. Co ważne jednak, nie daje się zaklasyfikować. Nie lubimy ludzi ani zjawisk, których nie możemy objąć jakąś sprawdzoną i jasną kategorią. Uwielbiamy stosować heurystyki, upraszczać świat. Na dobrą sprawę nie ma w tym nic złego, o ile nie zaczniemy tonąć w zakłamaniu i nienawiści.
W tym miejscu należy wyróżnić co najmniej dwie grupy ludzi: tych, którzy jawnie wyrażają swoje poglądy w słowach i czynach, oraz tych co powiedzą: To nie jest w porządku, żeby facet z facetem... I moim zdaniem ważne jest, aby nie wrzucać ich do jednego worka. Oczywiście w obu przypadkach mamy do czynienia z jakąś formą braku akceptacji, ale jedna z nich jest publiczna, a druga prywatna. Znam wiele osób, które mimo niechęci do gejów i lesbijek (wyrażanej rzadko, a jeśli już to w sposób łagodny), są osobami wartościowymi i inteligentnymi. Bo moim zdaniem akceptacja zachowań homoseksualnych bądź jej brak, nie może być wyznacznikiem intelektu. Podejście do tego tematu może świadczyć co najwyżej o wyznawanych normach (pomijam rzecz jasna osoby o bardzo niskim ilorazie inteligencji, które albo z automatu odrzucają pewne wartości, albo ich nie rozumieją).
W naszym kraju mniejszość seksualna ma bardzo ciężkie życie. Zarówno za przyczyną braku tolerancji ze strony heteryków, jak i homoseksualistów, którzy budują wizerunek swojej grupy jako osób zaburzonych, kontrowersyjnych i nieobliczalnych. Mam tu na myśli nie tylko atencyjnych pseudo-bojowników pchających się do telewizji, ale i różnorakich przebierańców dotkniętych problemami psychicznymi. A to właśnie oni kształtują sposób postrzegania gejów i lesbijek w Polsce. To oni wyświadczają swojemu środowisku tę niedźwiedzią przysługę. Kłaniają się tu bowiem prawa psychologii społecznej - widząc przedstawiciela danej grupy zachowującego się w określony sposób, generalizujemy to zachowanie na resztę jej członków (zjawisko stereotypu i zacierania różnic wewnątrzgrupowych). Z tego samego powodu, kiedy słyszymy o jakimkolwiek negatywnym zjawisku np. w związku homoseksualnym, bardzo szybko uznajemy je za powód do deprecjonowania całej idei, wzmacniania swoich przekonań i uogólniania wniosków. Ma to miejsce chociażby w przypadku pedofilii, która wbrew ogólnemu przekonaniu nie jest wcale powszechniejsza wśród homoseksualistów.
Należy także wspomnieć o pewnym specyficznym, nierzadko irytującym stylu bycia gejów i lesbijek. To właśnie on jest jednym z czynników podtrzymujących niechęć oraz brak tolerancji wśród społeczeństwa. Z drugiej zaś strony, mój heteroseksualny kolega z liceum również bywa irytujący, więc...

Kolejnym aspektem jest przywoływana przez przeciwników homoseksualizmu norma statystyczna. Tylko 5% populacji jest homoseksualna. To nie może być normalne.
Argument ten jest tak głupi, że aż boli. To oczywiste, że zachowania patologiczne przejawia mniejszość ludzkości, inaczej nie nazywałyby się patologicznymi. Ale to, że dane zjawisko występuje rzadko, nie oznacza jeszcze, że musi być ono nienormalne. Gdyby tak było, powinniśmy tępić także rudych (1% populacji) i osoby o zielonych oczach (również 1%, w tym ja). Mamy tu do czynienia z błędem logicznym.

Norma teoretyczna z kolei, przemawia na korzyść środowiska LGBT. Już od ładnych paru lat orientacja homoseksualna uznawana jest wśród naukowców za zjawisko normalne z punktu widzenia psychopatologii. Wciąż jednak wyróżnić można zarówno czynniki predysponujące, jak i charakterystyczne cechy konstrukcji psychicznej i biologicznej homoseksualistów - to z kolei wykorzystywane jest uparcie przez organizacje wmawiające społeczeństwu, że z homoseksualizmu można się wyleczyć, bądź parające się stosowaniem terapii konwersyjnych (te mogą przynieść pożądany skutek, choć w około 50% przypadków jest on nietrwały bądź powoduje uszczerbek na zdrowiu jeśli osoba została jej poddana wbrew swojej woli).

Oczywiście nie sposób zapomnieć o statusie prawnym homoseksualistów. Nie dostrzegam żadnego zagrożenia w legalizacji jednopłciowych związków partnerskich. Widzę je natomiast w adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Musimy pamiętać, że dziecko potrzebuje zarówno matki jak i ojca. I tak, to frazes ale prawdziwy. Każde z rodziców odgrywa w kształtowaniu tożsamości seksualnej dziecka i jego rozwoju psychoseksualnym inną rolę. Wzorzec męskości i kobiecości ma znaczenie w całym tym procesie i co do tego większość specjalistów nie ma wątpliwości. Dokładnie z tego samego powodu dzieci wychowywane w rodzinach rozbitych nierzadko doświadczają pewnych zaburzeń sfery uczuciowej i/lub seksualnej, choć w ich przypadku ma to miejsce rzadziej. Zwłaszcza jeśli samotny rodzic zadba o przekazanie prawidłowych schematów. Zanim jednak ktoś rzuci stwierdzenie Homoseksualna para też może przekazać prawidłowy schemat należy pamiętać, że dojdzie tu do rozdźwięku pomiędzy działaniem opiekunów a informacją. A jako że homoseksualizm wyczerpuje znamiona patologii, nie powinien być przekazywany dalej w formie wzorca zachowania.

Co zabawne, warto też wspomnieć o odmiennej percepcji gejów i lesbijek przez heteroseksualne kobiety i mężczyzn. Kobiety utrzymują względnie jednakowe stanowisko wobec związków jednopłciowych niezależnie od tego o jakiej płci mowa. Mężczyźni z kolei bardziej skłonni są zaakceptować związek dwóch kobiet, aniżeli dwóch mężczyzn. Czy zatem ta nienawiść do gejów, a cicha zgoda na pobudzające wyobraźnię lesbijki nie czyni ich opinii bezwartościową?

Szlag mnie trafia, kiedy widzę na swojej tablicy, że młoda dziewczyna pochodząca z dobrej, katolickiej rodziny polubiła stronę Gardzę ludźmi z tęczowymi profilówkami. Zalewa mnie krew, gdy dostrzegam wokół siebie coraz więcej młodych ludzi beznamiętnie powielających poglądy środowiska w jakim się obracają. Są jak bezmózgie i toczone przez ignorancję żywe trupy, łaknące lajków i aprobaty swoich pustych znajomych.

A teraz przejdźmy do meritum. Co sądzę o gejach i lesbijkach?
Uważam, że homoseksualizm pomimo wyczerpywania w pewnych aspektach znamion nienormalności, nie jest niczym złym. Geje nie krzywdzą innych częściej niż heterycy, ani nie są osobami, które można uznać za chore. Ich sposób zaspokajania potrzeby bliskości, akceptacji i potrzeb seksualnych jest po prostu odmienny od naszego. Zjawisko to nie budzi we mnie ani niechęci, ani monstrualnego obrzydzenia. Należę do mam wrażenie niewielkiej grupy osób, które nie utożsamiają homoseksualistów z obscenicznymi, zaburzonymi zbokami pełzającymi po ulicach.
Dopóki nikt nie wjeżdża ze swoją seksualnością w moje życie, dopóty każdemu gejowi i każdej lesbijce z chęcią podam rękę oraz pomogę w potrzebie. Choć jestem cynikiem, wierzę w coś co niektórzy nazywają miłością. I nie widzę powodu by zabraniać jej osobom tej samej płci.

0 komentarze:

Prześlij komentarz